wróć do Akademia Wróżek
W drodze ku szczęściu cz. I
W drodze ku szczęściu. Część pierwsza."
"Szczęście jest naszą matką - nieszczęście wychowawcą"
Monteskiusz
Nie znam nikogo, kto nie chciałby być szczęśliwy. Niestety niewielu ludzi w moim otoczeniu, prywatnym i zawodowym, w mądry sposób walczy o udane życie. Najwięcej pułapek tkwi w nas: odziedziczone geny, środowisko, w którym dorastaliśmy (rodzina, kraj, miasto lub wieś). Te zewnętrzne okoliczności w ogromnej części determinują nasze poczynania. Jednak, tak naprawdę, cała siła życia tkwi w nas i jeśli tylko chcemy możemy kształtować siebie by wpływać na zmiany własnego życia.
"Prawdziwe szczęście jest rzeczą wysiłku, odwagi i pracy" - tak pisał francuski autor Honore de Balzac. Starożytni zaś filozofowie z wielką atencją pochylali się nad tematyką szczęścia. Eurypides napisał w jednym ze swoich dzieł, że aby być szczęśliwym trzeba się tego nauczyć. Terencjusz zaś mawiał, iż "śmiałym szczęście sprzyja".
Na początku swojej drogi ku szczęściu trzeba przyjrzeć się sobie. Warto zadać sobie pytanie, co stało się z naszymi marzeniami i ile z nich zostało. Nie wierząc we własne możliwości ukryliśmy je gdzieś głęboko bojąc się zapewne porażki. Może warto choć na chwilę odwrócić się za siebie, przyjrzeć się minionym latom i zastanowić się, z jakiego powodu zeszliśmy z drogi prowadzącej do realizacji naszych marzeń. Myślę, że zawsze warto, nigdy nie jest za późna aby pozbierać pogubione nadzieje i pragnienia i pozwolić im na nowo zakiełkować. Należy jednak pamiętać, iż nie można pragnąć być kimś innym, niż samym sobą. Trzeba wsłuchać się w głos własnego wnętrza i zagłębić się we wszystkie zakamarki swojego umysłu i ciała.
Nie jest to łatwe, zwłaszcza, że żyjemy w ogromnym tempie nawet nie wiedząc, że stajemy się jak automaty. Ulegamy codziennej rutynie. Pędzimy do sukcesu, którego wartość została nam narzucona przez innych. Jesteśmy odczłowieczeni. W pośpiechu łykamy śniadanie nie czując jego smaku i aromatu. Wskakujemy do autobusu ze złością patrząc na innych, bo ciasno, bo duszno... Spoglądamy przez okno na tych, którzy obok jadą własnym samochodem rozpostarci w wygodnych siedzeniach, nie zdając sobie sprawy, że "ci bogacze" także przeżywają stres stojąc w korku, bojąc się, że nie zdążą na ważne spotkania. Skala agresji rośnie z minuty na minutę. W połowie dnia straciliśmy tak ogromną dawkę energii, która pomogłaby nam w konstruktywnym działaniu. Dołączamy do wyścigu szczurów, przepychamy się łokciami widzimy cel, lecz nie starcza nam już tchu. A na to właśnie czeka nasz największy wróg - lęk. Sfrustrowani, samotni, kładziemy się do łóżek marząc o śnie, który być może uwolniłby nas od demonów cywilizacji.
Być może przewrotnie zabrzmi cytat Wilhelma Ockhama: "Szczęściem jest już chęć otworzenia oczu o poranku".
Pozdrowienia
Sybilla