wróć do Akademia Wróżek


Czujące przedmioty - Przyjaciel – Fiacik 126

Iza do pracy jeździ dwudziestoletnim „maluchem”. Pomimo wieku, pojazd sprawuje się dobrze, bez awarii dowozi dziewczynę do pracy i z powrotem. Prawdą jest, że Iza bardzo dba o „maluszka”, jak go pieszczotliwie nazywa. Wewnątrz jest czyściutko i pachnąco, a karoseria poddawana pielęgnacji lśni niczym nowa. Kiedy Iza jedzie, rozmawia ze swoim autkiem, zwierza się, pyta o radę, traktuje swój pojazd jak przyjaciela.
Któregoś dnia zabiera koleżankę, a ona rozglądając się po wnętrzu, jakby z kpiną mówi.
- Takim czymś jeździsz i jeszcze nazywasz to autem?
Iza rezolutnie ripostuje:
– No ja jadę, a ty nawet takiego nie masz.
- Wielkie mi co, mogłabym mieć, ale „malucha” nie chciałam, teraz czekam na mój samochód. Zobaczysz, jaki będzie.
Na drugi dzień Iza wsiada do swego autka, przekręca kluczyk, lecz silnik dusi się i parska, nie chce ruszyć. Iza stara się, przemawia po staremu do autka, lecz uruchomienie silnika sprawia trudności, wreszcie zapala i jedzie. W drodze dziewczyna, jak zwykle, rozmawia ze swoim przyjacielem.
- Dzisiaj po pracy mechanik sprawdzi co się u ciebie dzieje. Może jesteś chory, masz prawo, a my damy lekarstwo i będzie w porządku.
Jak powiedziała tak zrobiła. Po pracy pojechała prosto do warsztatu samochodowego. Mechanik pozaglądał do środka, przykręcił jakaś śrubkę i żadnej usterki nie znalazł. Po kilku dniach, kiedy znowu wracała razem z koleżanką, maluszek znowu nie chciał „zapalić„ I Kiedy już jadąc myślała co też się dzieje, zapytała:
- Może już chcesz odpocząć?
W tym momencie Izie szybciej się pojechało i poczuła jakby „maluszek” był radośniejszy. Dziwne, pomyślała, lecz postanowiła baczniej zaobserwować reakcję przyjaciela. Kiedy cała sytuacja powtórzyła się, dziewczyna postanowiła zmienić pojazd na inny, może większy, jeszcze nie wiedziała, jaki, lecz od czego są koledzy. Poprosiła kolegę, aby pojeździł z nią po salonach samochodowych i jednocześnie postanowiła w tym czasie obserwować zachowanie „maluszka”. Samochodzik jednak sprawował się dobrze.
To, co wydarzyło się tamtego dnia do dziś opowiada jakby sama nie wierząc, że to prawda. Iza podjechała pod komis, zaparkowała i z kolegą poszła oglądać wystawione auta. Stanęła przy jednym, pooglądała i szukała dalej, na obrzeżach parkingu dostrzegła czerwonego wolkswagen’a. Samochodzik był bardzo zgrabny, cena niezbyt wysoka Zachęcona przez kolegę siadła do jazdy próbnej, która pokazała walory autka. Do kolegi, siedząc już w „maluchu”, powiedziała:
– Ten samochód odpowiada mi, mogłabym go mieć.
Po czym przekręciła kluczyk w stacyjce „maluszka”, lecz bez odzewu, samochód zaciął się i nie można go było uruchomić. Po krótkiej naradzie Iza postanowiła zostawić go na parkingu komisu. Na drugi dzień trzeba było go zabrać, lecz „maluszek” ani drgnął. Przyjechał mechanik i nie znajdując usterki odjechał. Dziewczyna przymuszona sytuacją szybko musiała podjąć decyzję o kupnie nowego samochodu, a ponieważ dokonała już wyboru, wymagane formalności nieomal same załatwiały się. Za dwa dni mogła już jeździć czerwonym autem, lecz co z „maluszkiem”. Uzgodniła, że właściciel komisu zajmie się odstawieniem fiacika na złom lub sprzeda go hobbiście, który sam będzie mógł naprawiać usterki. Iza podeszła do starego przyjaciela, poklepała lekko po zderzaku żegnając się z nim, a autko zapaliło samoistnie światła i jakby opadło na koła. To zjawisko było dziwne zarówno dla Izy, jak i dla właściciela komisu. Dziś Iza mówi, że ten nowy czerwony samochód ma dzięki staremu „maluszkowi”.


Ewa Kulejewska