wróć do Akademia Wróżek


Gdzie się chowa przeznaczenie...

Czym właściwie jest przeznaczenie; mgiełką, wiatrem, jedwabiem lekkim jak piórko, czy raczej czymś nieodwracalnie wyrytym w jakimś niezniszczalnym kamieniu? „Tęgie głowy” rozmyślają nad tym od stuleci, albo od tysiącleci, jeżeli weźmiemy pod uwagę wielkich starożytnych filozofów, chociażby Platona czy Sokratesa. A może człowiek zastanawiał się nad tym od zawsze, jakie prawa rządzą życiem i śmiercią? We współczesnym świecie naprawdę trudno się nie zagubić, żyjemy tak szybko i czasami tak bezmyślnie. Telewizja raczy nas codziennie całą masą tragedii i ludzkich dramatów. Bardzo to smutne, ale niestety prawdziwe, że niemalże każdego dnia dowiadujemy się o wypadkach samochodowych na drogach.
Jakiś czas temu, głośno było o pewnym drastycznym zdarzeniu, a mianowicie pewien młody człowiek, jadący rozpędzonym samochodem wypadł z mostu, uderzając w przystanek autobusowy na którym stali ludzie chroniąc się przed chłodem, gdyż była to zimowa pora. ”Jak to się mogło stać?”- pytali niektórzy. Inni mówili: „Pirat drogowy zabił niewinnych ludzi, którzy spokojnie czekali na autobus”. Dużo było jeszcze innych opinii i tłumaczeń tej tragedii. A ja się pytam: „ Czy tak być musiało?”, „ Czy przeznaczeniem tych ludzi była nagła śmierć?”, „Czy przeznaczeniem kierowcy było ich zabić, a samemu przeżyć i żałować lekkomyślnej, szybkiej jazdy?”
Wiem że osoby wtajemniczone w różne dziedziny ezoteryki, mają na ten temat swoje teorie. Osoby duchowne też mają swoje teorie w tej sprawie. Nie będę przytaczać tych teorii, bo zahaczają one o plan naszego Stwórcy, którego na szczęście, chwalić Boga, nie znamy. Przytoczę za to coś innego, co jest godne zastanowienia. Otóż w pewnej książce o aniołach, przeczytałam bardzo ciekawą rzecz, a mianowicie rytuał, zaczerpnięty być może z „Opowieści Wigilijnej” Karola Dickensa, w której jak dobrze pamiętamy chodziło o to, iż pewnego człowieka, odwiedzają po kolei duchy: „duch minionych świąt Bożego Narodzenia , obecnych świąt i przyszłych” ukazując mu jego marne, egoistyczne życie i pokazując co się stanie jak się nie zmieni. Oczywiście bohater zmienia się na lepsze o czym wszyscy wiemy.
Natomiast tenże rytuał, o którym chcę napisać nazywał się „spirala księżyca”, no cóż jak zwał tak zwał, w każdym razie chodzi o to, żeby sobie wyobrazić że oto spacerujemy po naszym życiu, razem z archaniołem Gabrielem oczywiście. Tak więc, skupiamy się wewnętrznie i wyciszamy i nagle znajdujemy się w pewnym niebiańskim królestwie, w którym wita nas archanioł Gabriel i nasza podróż się rozpoczyna. Najpierw oglądamy naszą przeszłość: wszystkich ludzi których zraniliśmy, odczuwamy ich ból i krzywdę, oglądamy także tych, którzy nas skrzywdzili, przeżywamy wszystkie bolesne sytuacje które nas spotkały, ale widzimy też ich przyczynę. Oglądamy również wszystkie osoby, którym pomogliśmy, odczuwamy ich radość, ulgę i wdzięczność. Przeżywamy wszystkie szczęśliwe chwile, które nas spotkały. I nagle „stop klatka”, jesteśmy w teraźniejszości: Patrzymy uważnie co robimy dobrze, a co źle, wiemy już dokąd nasze działania mogą nas zaprowadzić. Myślimy, analizujemy i mamy pewne postanowienia. Aż w końcu udajemy się do naszej przyszłości: a tam pusto! Krajobraz dziewiczy, coś jakby pustynia mieniąca się kolorami , gdzieniegdzie widać tylko smugi cieni, mniejszych lub większych, to zdarzenia z teraźniejszości, które muszą się dopełnić, przez nas rozpoczęte. Potem idziemy dalej i zauważamy, że to o czym tylko pomyślimy, materializuje się. Każde marzenie, każde niespełnione pragnienie o pięknym domu, kochającej osobie, wakacjach nad wodospadem, wśród tysięcy kwiatów. Hm…i jest pięknie, bo czujemy się wolni i szczęśliwi.
Z tego rytuału wynika, że przeznaczenie tworzymy my sami. No więc jak to właściwie jest? Czy owo przeznaczenie ktoś nam szkicuje, czy my w nim rysujemy? Lubię sobie myśleć, że to prawdziwe przeznaczenie, jest czymś co ma nas zaprowadzić do szczęścia jakkolwiek rozumianego, co ma sprawić że przebudzi się nasza świadomość i rozświetli mroki niewiedzy, a nasz duch stanie się bardziej czujny przebywając na przykład w ciele, które prowadzi samochód po oblodzonej szosie. Jeżeli staniemy się bardziej świadomi swojego istnienia , wówczas na pewno nie zapomnimy o tym, że to my w każdej sekundzie podejmujemy decyzje i cały czas tkamy nasz dywan życia i od nas samych zależy, czy będzie to szarobury chodnik, czy piękny kobierzec.