wróć do Akademia Wróżek


Jemy czy nie jemy

Pamiętam dobrze jak się żyło w latach 80-tych ubiegłego wieku, kiedy w sklepach były puste półki, a w mięsnym można było kupić rajstopy „z pod lady”, mięso zazwyczaj kupowało się od kobiety z walizką, z którą pojawiała się raz w tygodniu, przychodząc do swoich klientów do domu. Pomyśleć, że wtedy szynka, czy wędzona polędwica były prawdziwym rarytasem z dumą wykładanym na półmiskach przez gospodarzy dla gości na przyjęciach imieninowych. Ze wzruszeniem i nostalgią wspominam do jakich dochodziło awantur i ekscesów, w długich kolejkach do „rzeźnika”. To niesamowite, że jeszcze dwadzieścia lat temu ludzie „zabijali się” o mięso, co możemy zobaczyć, uśmiechając się pod nosem, w filmach Stanisława Barei. Hm… tak było, a teraz jesteśmy w „Europie” i każdy je jak chce, albo jak mu portfel pozwala. To fakt, jedzenia nie brakuje, zmieniły się też nasze przyzwyczajenia kulinarne. Już nie jadamy tak tłusto, wiemy co to kuchnia śródziemnomorska, chińska, japońska czy francuska. Dzisiejsze gospodynie potrafią przyrządzić pstrąga na sto sposobów i ugotować zupę w „woku”. Nasze gusta się zmieniły, wysubtelniły, przyszła moda na zdrowe odżywianie i ekologiczne życie.
Parę lat temu, ja również zapragnęłam zdrowo żyć i przeczytałam sześćset różnych diet i kilkadziesiąt kierunków żywieniowych, oczywiście doszłam do punktu zero. Stwierdziłam bowiem, że wszystko jest tak samo zdrowe jak i nie zdrowe, więc jak się w końcu odżywiać, żeby zdrowym być i dobrze się czuć, a może najlepiej nie jeść nic, jak hinduscy jogini, albo niektórzy katoliccy święci. Trudna sprawa z tym jedzeniem, zwłaszcza że dzisiaj propozycji i filozofii życia i jedzenia mamy do wyboru całe mnóstwo.
Są tacy, którzy jadają ziemię z lasu garściami, bo przecież ziemia jest zdrowa, gdyż z niej wyszliśmy i zawiera wszystkie potrzebne nam składniki. Są też i tacy którzy piją specjalną wodę, a jedzą jak popadnie, gdyż to woda jest najważniejsza, ale najpierw musi być zamrożona i potem naturalnie rozmrożona, gdyż tylko taka jest najzdrowsza bo ponoć ma "lepszy" skład molekularny. Są ludzie którzy jedzą wyłącznie surowe mięso, inni z kolei nie jedzą go wcale, za to mielą w mikserach surowe owoce, warzywa i różne nasiona i zajadają się takimi witaminowymi papkami. Można też jadać robale różnej maści. Są nawet specjalne restauracje, gdzie na zielonej sałacie podaje się skorpiony, świerszcze, tłuste królowe termitów czy dżdżownice, wedle uznania.
Jednak prawdziwy przełom to niejedzenie lub odżywianie światłem jak kto woli. Czy to w ogóle możliwe? Okazuje się że tak. Niejedzący są wśród nas, ich liczbę szacuje się w tysiącach, dokładnie nie wiadomo czy w kilku, czy kilkunastu, ponieważ takie osoby są ponoć bardziej uduchowione, żyją w innych wibracjach i nie obnoszą się ze swym niejedzeniem, dlatego trudno ich policzyć. Ludzie żyjący bez jedzenia nie są kosmitami oczywiście, mają takie same ciała jak my jedzący, tylko po prostu ich ciała funkcjonują prawidłowo bez konieczności spożywania pokarmów, czy nawet picia wody. Jak do tego doszli?
Cóż, zapewne każdy ma swoją historię na ten temat. Na pewno ważnym aspektem w takim stylu życia jest zmiana świadomości, dokładniej mówiąc, jej poszerzenie, wywołane w sposób naturalny treningiem duchowym: modlitwami, medytacjami, postami ofiarnymi itd. Ludzie głęboko religijni, na przestrzeni stuleci bardzo często nie przywiązywali uwagi do jedzenia, żyli natchnieni swoją wiarą i ideałami, zadowalając się chlebem i wodą, lub też całkowicie tracili zainteresowanie pożywieniem, zdarzało się to też wielkim artystom; pisarzom czy malarzom, gdy byli pochłonięci tworzeniem swoich dzieł i wypełnianiem sobie wiadomych tylko misji. Współcześni niejedzący twierdzą, że taki tryb życia jest bardziej ekonomiczny dla nich samych i dla naszej planety. Dla nich samych, bo śpią kilka godzin na dobę, nie chorują, nawet się nie przeziębiają, żyją efektywniej i intensywniej i o wiele bardziej twórczo niż przeciętny zjadacz chleba. Dla naszej planety, bo nie muszą zabijać zwierząt, przed tym faszerując ich hormonami, aby szybciej rosły i nie dostarczają zmęczonej matce-ziemi tych ton śmieci, jak to czynią jedzący.
Podobno za 50 lat, osoby niejedzące będą zjawiskiem tak powszechnym jak dzisiaj wegetarianin. Gdy sobie o tym pomyślę, kto wie, może to całkiem niezły pomysł, zwłaszcza że żyjemy w czasach, sztucznej skóry, klonowania i modyfikowanej genetycznie żywności. Jeżeli za 30 czy 50 lat człowiek pójdzie do sklepu zrobić zakupy na Wigilię, a tam znajdzie informację, że chleb żytni jest z genem królika czy myszy, a karp z genem człowieka, to wtedy styl życia bez jedzenia może okazać się strzałem w dziesiątkę.